Szukaj Pokaż menu

Zdjęcia zrobione w idealnym momencie VIII

82 838  
376   10  
Ta ulotna chwila, to moment, który oddziela zdjęcie nijakie od wyjątkowego, które będzie wśród znajomych (i czasem w całym internecie) wspominane przez długie lata.

#1.

Wielopak Weekendowy DCIX

69 856  
222   21  
Dzisiaj będzie o miłym dniu spędzonym z żoną, występie komika na sali teatralnej oraz trochę o kotach...

- Żona wyrzuciła mnie z domu
- Za co?!
- Za słabą frekwencję...

by lary

* * * * *

Fiesta! Fiesta! - czyli czas na ucztę. Filipiny oczami bojowniczki JM

64 767  
221   19  
Stickyrice pisze: Wyobraźcie sobie krainę, gdzie nigdy nie ma śniegu ani mrozu, a noszenie grubego czerwonego kożucha to absurd. Tak właśnie jest na Filipinach. To zaś oznacza, że Święta Bożego Narodzenia mogłyby być w każdym dowolnym miesiącu. Skoro więc mogą być kiedykolwiek... to czemu nie co tydzień w innym miejscu? I tu dochodzimy do koncepcji fiesty.

Co zostaje z Bożego Narodzenia, jeśli nie ma śniegu i Świętego Mikołaja? Góra jedzenia, morze alkoholu i bardzo, bardzo dużo gości. Każda, najmniejsza nawet wieś ma fiestę przynajmniej raz w roku, a małych wsi jest tu wiele. Zawsze gdzieś jest fiesta. Zawsze są gdzieś ludzie czekający z wielkim prosiakiem, żeby cię nakarmić.

Na naszą pierwszą fiestę zaprosił nas Alan, nasz mentor i kumpel, który mieszka w Biking na Panglao - turystycznej wysepce obok Boholu. Biking wygląda trochę jakby w procesie wzrostu demograficznego kolejni ludzie zaczęli budować domy w środku pola. Dlatego nie ma dróg ani dokładnych adresów, a za to jest labirynt błotnistych ścieżek i krowy pasące się pomiędzy domami. Odwiedzając Biking mam wrażenie, że co najmniej pół wsi to kuzyni Alana, a z okazji fiesty zjechało się jeszcze więcej rodziny. Wszyscy nieco onieśmieleni naszą obecnością, ale też zaciekawieni, pozytywnie nastawieni i gościnni. Ciekawie było zobaczyć całą filipińską rodzinę i dom z wszystkimi dekoracjami. Tradycja fiesty polega na tym, że powinno się odwiedzić znajomych i rodzinę tego dnia i każdy z nich częstuje gości jedzeniem.


Nieodłącznym elementem fiesty jest lechon baboy - pieczony w całości prosiak, którego tajemnica prawdopodobnie tkwi w trawie cytrynowej, którą jest wypchany. Ciekawe jest to, że Filipińczycy najbardziej lubią chrupiącą skórkę i grubą warstwę tłuszczu, która znajduje się tuż pod nią. Są bardzo gościnni, więc właśnie te części prosiaka nakładają mi w dużych ilościach i ciężko wytłumaczyć, że dla mnie najlepsze jest chude mięsko. Po kryjomu oddaję wieprzowe chipsy dzieciakom.

Oprócz prosiaka jest też dużo innej wieprzowiny, wołowiny, mięsa, innego mięsa, jeszcze trochę mięsa i więcej mięsa. A na deser mięso. Jak widać na stole - warzyw brak. Z obecnych na stole moje ulubione to lumpia (coś przypominającego sajgonki) oraz pork menudo (gulasz wieprzowy z warzywami i fasolkami). Oczywiście je się od rana do wieczora.



Jeśli jednak myślicie, że to mięso jest obowiązkowe, to jesteście w błędzie. Królem filipińskiego stołu jest ryż. Na śniadanie, lunch, obiad, podwieczorek i kolację zawsze jest ryż. Gdyby ktoś miał ochotę podjeść pomiędzy posiłkami, to zawsze może wziąć trochę dodatkowego ryżu. Zgadnijcie: co jest zazwyczaj na deser? Biko, bingka lub sticky rice. Jakkolwiek się nazywa oferowany słodycz, to z całą pewnością jest z ryżu. Chcecie zamówić makaron? Oczywiście, że jest! Może być zrobiony z ryżu albo w zestawie z ryżem. A może ziemniaczane puree? Nie ma sprawy. A do tego jeden ryż czy unlimited rice? Ryż z warzywami. Ryż z kurczakiem. Ryż z rybą. Ryż z owocami morza. Ryż z owocami, z lodami, zawinięty w liść. Filipiny to kraj, gdzie w domu może nie być lodówki i łóżek, ale będzie rice cooker i zestaw do karaoke.

Kiedy wczoraj odwiedziłam miejscową stołówkę, pani spojrzała na mnie jakby co najmniej sanepid wpadł z wizytą i odkrył te wszystkie karaluchy i szczurze mięso. Chwilę potem oświadczyła prawie ze łzami w oczach, że zabrakło ryżu i nie mogła się nadziwić, że mimo to chcę kupić jedzenie.


Grabienie ryżu w słoneczny dzień

Po całodniowym obżarstwie to wszystko trzeba popić i to bynajmniej nie wodą. Może być piwo (lokalne, nic specjalnego), rum (kosztuje jakieś 5 zł za litr) z colą (ulubione promocje w supermarkecie: rum gratis do coli oraz druga butelka rumu za darmo) albo tuba. Tuba to wino kokosowe, które ma niepowtarzalny zapach i słodki smak. Polecam je osobom, które lubią mieć kaca żołądkowego i śmierdzieć na kilometr mieszanką octu, bimbru i kokosa.

Ciekawostką jest, że lokalne piwo San Miguel pochodzi z browaru założonego przez hiszpańskiego mnicha, ale na Filipinach. Biedni hiszpańscy turyści zawiedzeni odkrywają, że to jednak nie jest przejaw ich ekonomicznej dominacji i to Filipińczycy eksportują jedno z popularnych piw do Hiszpanii.


Piwo, tuba i szczęśliwi Filipińczycy



Z fiesty u Alana wróciliśmy objedzeni, ze słoikami, ze wspomnieniami i niektórzy z lekkim kacem. Chyba wszyscy mieliśmy dosyć mięsa i ryżu na kilka najbliższych dni.

<<< W poprzednim odcinku

221
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Wielopak Weekendowy DCIX
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Memy, które przyniosą ci odrobinę uśmiechu LV
Przejdź do artykułu Dziesięć ciekawostek o USA opisuje bojowniczka JM
Przejdź do artykułu Cierpienia, które mężczyźni muszą znosić dla swoich kobiet
Przejdź do artykułu Korea Północna jakiej rząd nie chce publicznie pokazywać
Przejdź do artykułu Czasami mniej znaczy lepiej, czyli przykłady świetnego designu
Przejdź do artykułu 7 rzeczy, w których Korea Północna jest naprawdę dobra
Przejdź do artykułu Jak wygląda korzystanie z telefonu z Androidem - studium przypadku
Przejdź do artykułu Stroje narodowe kandydatek do Miss Universe. Zaiste, porąbało kogoś
Przejdź do artykułu Międzynarodowe stereotypy, czyli z kogo śmieją się inne narody

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą