Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Kawały Mięsne > [Detektyw] Morderstwo w OrientPośpiechu (część V)
Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 5 lat temu

Wiem, dwa tygodnie. Długo, ale wracałem tak styrany z roboty, że nie miałem siły myśleć

Tutaj jechaliśmy pociągiem

- Ni ma absolutni żadnej możliwości, żebym pojechała tym czymś! Niech to sobi Kapelusz z głowy wybije.
- Ależ Marylciu, transport całkiem przyzwoity – łgałem. Faktycznie, podstawiony autobus trudno było nazwać przyzwoitym.
- Nawet u nas po wioskach taki złomy ni jeżdżą.
- Bez przesady…
- Żadne bez przesady, to jest starsze niż ja, a pewno i starsze niż sam Kapelusz. – Zadarła nosek i odwróciła wzrok.
To mnie troszkę zabolało. Nie jestem pierwszej młodości, ale to cudo ze stajni Autosan na pewno było młodsze ode mnie. Trochę karoseria poobijana, tu jakaś rdza, ogumienie łysawe, ale tragicznie nie było.
- Marylcia doceni, to czarter.
- Czarco?
- Czarter, autobus specjalnie dla nas ze stacji pod hotel. No musi Marylcia przyznać, że to trochę luksus.
- Luksus? Nie wisz o czym mówisz.
- To czego Marylcia oczekuje?
- Sam niech wymyśli. Obiecał mi wakacje marzeń, to teraz niech si trochę postara.
Nie przypominałem sobie, żebym obiecywał wakacje marzeń. Coś mi jednak podpowiadało, że czas negocjacji się skończył. No nic, trzeba sobie radzić inaczej.
- Marylcia tu poczeka z bagażami, a ja coś załatwię.
- Ni mam zamiaru się ruszać. Tylko niech się trochu pośpieszy, bo zimno zaczyna si robić.
Jest zima, a my jesteśmy w górach, to niby jak ma być? Kolejna uwaga, którą zatrzymałem dla siebie. Po nocy w pociągu byłem wykończony. Starałem się nie wkurzać, ale momentami blisko było utraty panowania nad sytuacją. Potrzebowałem lekarstwa i to potrzebowałem go natychmiast. Zapaliłem papierosa i udałem się na poszukiwania transportu. Pal licho, że mogliśmy w kilka minut być już w drodze na miejsce.

Przydworcowa knajpa wydała mi się dobrym miejscem na rozpoczęcie poszukiwań. Było wściekle wcześnie, więc miałem spore szanse na trafienie kogoś trzeźwego, bo nocne trupy i tak nie usiadłyby za kierownicą. Nie bez pomocy drugiej osoby, a ja nie miałem zamiaru przemierzać bieszczadzkich zakrętów z mumią za kółkiem.
Wszystkie podrzędne bary wyglądają tak samo. Leniwy barman, kwaśne od starego piwa powietrze, brudne stoły, nadgryzione kufle i obtłuczone popielniczki. Idealne miejsce na biznes.
- Panie barman, daj pan u-boota – poprosiłem zmęczonym głosem. Przed oczami zmaterializowała mi się pięćdziesiątka i piwo. Zmieszałem jedno z drugim i wychyliłem niemal na raz.
- Ciężka noc?
- Nawet pan nie pytaj. Jeszcze jedno piwo proszę.
Kufelek zagościł przede mną i ze zdecydowanie większym spokojem zająłem się konsumpcją.
- Panie barman, krótką sprawę mam.
- Ta?
- Transportu szukam.
- Idź pan na PKS, dzisiaj coś powinno jeździć. A dokąd?
- Do Górnych.
- A to nie. Do Górnych nic pan nie złapiesz.
No to kiepsko.
- Ale możesz pan do Dolnych – kontynuował. Stamtąd do Górnych to już pan łatwo stopa złapiesz.
- Stop nie wchodzi w grę, z damą jestem.
- No to masz pan problem.
Kurwa, też mi nowość. Całe życie mam jakiś problem, albo ktoś ma ze mną jakiś problem. Ogólnie, psia mać, problematycznie jest.
Rozejrzałem się po lokalu. Kilka zapitych mord leżało bezwładnie na stolikach. Mizerne szanse na znalezienie kierowcy. Dopiłem piwo i zacząłem zbierać się do wyjścia.
- Czekaj pan – zatrzymał mnie barman. – Może szwagier trzeźwy, to by pomógł.
- Oczywiście płacę.
- To chyba jasne, że nie za darmochę. Chwila.
Barman wyciągnął przedpotopowy model telefonu i grubymi paluchami z trudem wybrał numer.
- Semko? Jest tu taki klient. Transportu szuka. Nie, nie wygląda na łacha.
Uniosłem się. Barman usadził mnie ruchem ręki.
- I ze dupą jest.
Ten sam gest .
- Do Ustrzyk. Górnych, kurwa. Trzeźwy jesteś? Jak nie bardzo? Aha, ustoisz na nogach. A za kierownicą usiedzisz? No tak, masz oparcie i pasy. Dobra. Ile? Dwie stówy – to już było skierowane do mnie. Zagryzłem zęby i przytaknąłem. – Kiedy będziesz? W porządku. No to trzymaj się.
- I jak?
- Nie jest trzeźwy jak niemowlak, ale da radę pojechać. Dwie stówy za przewóz i ewentualne łapówki na pana koszt.
- Trudno, co zrobić.
- Będzie za jakieś dwadzieścia minut. Czarny Golf, podjedzie pod dworzec.
Dwadzieścia minut? Tragedii nie ma. Coś wpadło mi do głowy.
- Panie, masz pan tu jakiś termos?
- Termos? Ano może i by się jakiś znalazł. A czemu?
- Sprzedasz go pan? Nie, lepiej, wypożyczysz? Oddam szwagrowi to odwiezie.
- To będzie dwie dychy.
Pieprzony biznesmen. Zgodziłem się.
- Herbaty narobić?
- Nie, jakiej pojemności jest ten termos?
- Bo ja wiem? Chyba liter będzie.
- To zrób pan tak. Wrzuć garść kostek lodu, zalej ćwiartką czystej i dolej do pełna pomidorowym. Całość posyp obficie pieprzem i delikatnie solą.
- Krwawa Mary na wynos?
- W rzeczy samej, dobry człowieku, w rzeczy samej.
Rozwiązywało to kilka problemów. Po pierwsze, nie chciałem żeby Marylcia poczuła ode mnie poranne piwo. No, dwa piwa. I kieliszek. Po drugie, jak sobie łyknie, kombinowałem, to od razu jej się humor poprawi i nieszczęsny czarter pójdzie w niepamięć. A po trzecie, czemu do cholery nie walnąć sobie drinka z rana? Przecież to urlop.
Barman uwinął się z robieniem drinka i postawił termos na szynkwasie.
- Zrobione, to będzie czterdzieści złotych.
- Za ćwiartkę wódki i trochę soku? Nie przeginaj pan pały. Jeszcze będziecie ze szwagrem te dwie stówy za transport przepijać.
- Takie ceny, drogi panie.
Prychnąłem ze złością i rzuciłem mu banknoty.
- Może chociaż słomki pan dorzucisz?
- A to w gratisie, od firmy – podał dwie sztuki. Tyle dobrego, że za te słomki nie zdarł.
- Jeszcze jedno, masz pan jakieś serwetki? – Zapytałem, a on wskazał jeden ze stolików.
Zgarnąłem serwetki, w oko wpadły mi też wykałaczki. Również się zaopatrzyłem. Skinąłem barmanowi kapeluszem i ruszyłem do Marylci.

Czekała nerwowo potupując nóżką. Dobra, to teraz czas na pokaz.
- Marylciu, już jestem. Załatwiłem nam transport czarnym El Camino pod sam hotel. Kierowca już jest w drodze, powinien dotrzeć tu za kwadrans. W międzyczasie mam dla Marylci coś na rozgrzewkę. Pyszny koktajl zbożowo-pomidorowy, dobrze schłodzony i doprawiony.
Odkręciłem termos i nalałem kubeczek napoju. Wsadziłem słomki i wykałaczki, na które uprzednio nadziałem złożone w trójkąt serwetki. Nie był to, co prawda, drink z palemką, ale drink z wykałaczką spełniał bieszczadzkie standardy. Pociągnęliśmy po równym łyku. Troszkę się zakrztusiła.
- Toż to wódka! Jak to tak z rana?
- Marylciu, nie wódka – tłumaczyłem cierpliwie – a wódka z sokiem pomidorowym. To zasadnicza różnica.
- Już mnie tak Kapelusz nie czaruje. Wódka to wódka. Ali niech jeszcze doleje. Dobrze rozgrzewa.
Plan odniósł sukces. Zakamuflowałem wcześniejsze spożycie, to najważniejsze. Teraz można się było relaksować. Zapaliliśmy z Marylcią po papierosie i cierpliwie czekaliśmy na kierowcę.
- Powiedz, Kapelusz, co to to El Camino? Nigdy takim nie jechałam. Znów jakaś niespodzianka?
- Nie – roześmiałem się. – Golf, proszę pani. Zwyczajny Golf.
- Mam nadzieję, że przynajmniej trójka. Do dwójki ni wsiądę.
Patrzcie ją, jaka wybredna. Zdziwiłbym się gdyby podjechał inny model niż dwójka.
- Już Marylcia tak nie marudzi. Samochód to samochód. Jak sprawny, to dojedziemy na miejsce. Nieważne jaki model.
- Oj, droczę si tylko. Już niech Kapelusz ni będzie taki poważny. Nu, to może jeszcze kubeczek. Kierowcy coś ni widać.
- Służę uprzejmie – dolałem, a w duchu cieszyłem się jak dzieciak. Nie z tego, że upijam jakąś panienkę. Z tego, że urlop robi się taki, jak lubię. Wódeczka, papieroski, miłe towarzystwo. Doskonale.
Prawie pół godziny później czarny złom, przepraszam, Golf, zajechał z piskiem opon i grzmotem z wydechu przed budynek dworca. Z auta wytoczył się, klnąc wściekle, nie mniej czarny właściciel.
- Kurwa mać, kto mie tu ściąga o tej porzy?
- Marylciu – stuknąłem ją lekko łokciem – to nasz transport i szofer.
Szczęśliwie, Marylci grało już troszkę w głowie więc tylko popatrzyła na mnie z politowaniem.
- Kapelusz, może ja następnym razem zadbam o przejazd?
- To będzie następny raz?
- W czasie tego urlopu, niech nic więcej sobi nie wyobraża. Na razie.
Była przeurocza kiedy się przekomarzała. Dobra, dosyć tego przydworcowego posiedzenia.
- My pana ściągnęliśmy, a właściwie pański szwagier. Jedziemy do Ustrzyk Górnych, hotel Góra.
- Zara, ja nie taksówka – burknął, ale zobaczywszy Marylcię, momentalnie zmienił ton. – O, pikna pani wybaszy, nie zauważyłem. Semko Tumanek, do usług.
- Marylcia, Siostra – wyciągnęła dłoń na powitanie. Semko ucałował uprzejmie, pozostawiając czarne smugi na jej ręku.
- Pani wybaszy raz jeszcze, ale ni ogarnąłem si po robocie nocnej. Palacz jestem z zawodu.
- No dobra, panie palacz – wtrąciłem się – możemy jechać?
Mruknął coś niechętnie, ale zaczęliśmy pakować tobołki Marylci do bagażnika. Jakoś udało się wszystko zmieścić i po chwili ruszyliśmy na południowy wschód. Do celu naszej podróży.

Początkowo droga nie była kręta. Szybko i sprawnie dojechaliśmy do Leska i dalej do Uherców Mineralnych. Tam poprosiłem Semkę, żebyśmy pojechali dołem.
- Znaczy, przez Polańczyk chcesz si pan tłuc? Górą bliżyj.
- A dołem ładniej, jedź pan na Solinę i Polańczyk. Pani tu jeszcze nie była, a droga wzdłuż Zalewu jest bardziej malownicza.
- E, taka tam malownicza, droga jak droga.
- Boś pan nią jechał setkę razy.
Marudził coś pod nosem parę minut, ale pojechał tak, jak poprosiłem. Marylcia była wniebowzięta. Cóż, Podlasie jest nieco płaskie, Bieszczady to zupełnie inna bajka. Cieszyłem się, że mogłem jej to pokazać. Będzie miała co opowiadać w szpitalu, a ta wredna jędza, oddziałowa posiwieje z zazdrości. Albo wypadną jej zęby, bo siwa była i tak.
Nasz kierowca przetrzeźwiał już chyba zupełnie, bo przestał bełkotać i w miarę pewnie trzymał się środka drogi. To była dobra wiadomość, bo przed nami było sporo zakrętów.
Co chwilę Marylcia podskakiwała uradowana nowym widokiem. Za Rajskiem aż pisnęła z zachwytu. Dalej było jeszcze lepiej. Polana, Czarna, Lutowiska… Z tego zachwytu aż złapała mnie za rękę i mocno ściskała. Całą drogę, aż do Ustrzyk, do których jakoś w końcu dotarliśmy. Zapłaciłem Semkowi, oddałem mu termos i wypakowałem bagaże. Byliśmy na miejscu. Hotel Góra, Ustrzyki Górne. Dzień dobry.
- No jak Marylciu, zadowolona?
- Jeszcze jak, a te zakręty jakie piękne, i jezioro, i skały i w ogóle wszystko jest taki cudne. Dziękuję, Kapelusz, ni wiedziałam, że to aż tak śliczne.
- Marylcia poczeka, aż na Połoninę Wetlińską pojedziemy. Znaczy wejdziemy, bo na górę pojechać się nie da. A potem na kolejkę wąskotorową, a później będą następne niespodzianki. Nudzić się nie będziemy.
- Kapelusz?
- Tak?
- Byłeś już kiedyś w tym miejscu?
- Masz na myśli Ustrzyki czy ten hotel?
- Nu, hotel.
- Byłem, kilkanaście lat temu. Dlaczego pytasz?
- Tak tylko – spuściła wzrok. – Chciałam wiedzieć.
- Marylcia pyta czy byłem tu z kobietą? Nie, byłem tu po kobietę.
- Jak to?
- Miałem kiedyś zlecenie na odnalezienie pewnej rozwydrzonej małolaty. Curuś bogatego tatusia trochę poszalała za kwoty nieco większe niż jej kieszonkowe. A tatuś uważał, że nieplanowane rozrywki, choć nie nadwyrężały specjalnie jego budżetu, są nie na miejscu. Nie chciał angażować policji, nie wnikałem dlaczego, więc mnie wynajął.
- I co? Jak si skończyło?
- Znalazłem ją bez większych problemów. Urządzała imprezy, o których wiedziały całe Bieszczady. Alkohol, narkotyki, seks, wszystko bez ograniczeń. Wielu chciało się zapałać. Byli też tacy, którzy chcieli się załapać na małolatę.
- Ni rozumiem.
- Przypadkiem natrafiłem na czterech facetów, którzy planowali porwanie. Dla okupu. Mizerni amatorzy planowali operację przy kuflach piwa w jednej z knajp. Ich pech, że siedziałem tuż obok.
- I co z nimi zrobiłeś?
- Nic.
- Jak to? Nic? Jesteś okrutny. Przeciż mogli ją porwać!
- Jaki tam okrutny, Marylciu. Im nic nie zrobiłem, ale poinformowałem troskliwego ojca co i jak. Miałem zlecenie na odnalezienie małolaty i tylko za to mi płacili. Reszta to nie była moja działka. Ale znając tatusia tej panienki, wróżyłem tym palantom marny los.
- I myślisz, że co im si stało?
- Poważnie Cię to obchodzi? Nie wiem, jeśli mieli choć odrobinę szczęścia, przeżyli. Jeśli tatuńcio miał kiepski humor, skończyli w jakimś dole pod piachem, bo San tutaj za płytki na topielców. – Skończyłem opowieść i zapaliłem papierosa.
Marylcia wyglądała na lekko wstrząśniętą. Ująłem ją delikatnie za brodę.
- Nie przejmuj się bandytami sprzed lat. Stare dzieje, a dranie dostali to, na co zasłużyli. Ludzi nie powinno się porywać, prawda?
- Nu, masz rację.
- Widzisz? Po sprawie. A teraz chodźmy się zameldować, bo uszy marzną.
Za to ja się trochę przejmowałem starymi dziejami. Gdzieś tu, w Bieszczadach, mógł rezydować morderca mojego dobrego kumpla…

& :szufla

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

pies_kaflowy
pies_kaflowy - Bęcwał Dnia · 5 lat temu
A na tej malowniczej trasie to mi się młody parę razy porzygał.

--

Maciej1988
Maciej1988 - Superbojownik · 5 lat temu


za to, że kazałeś czekać
bo czekałem

--
Bób
Koper
Włoszczyzna

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
g1azm1 - Bojownik · 5 lat temu
No to Kapelusz coraz bliżej Bóbrki :P

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
w_irek - Superbojownik · 5 lat temu
jeśli kiedyś......masz piwo.
Pierwszy raz od tygodnia ( nie!! przepraszam, chyba "cóś" w "zwyrolach" było) niezły kawałek. I pamiętasz? 99 nr. wydania jest mój.

--
Brak_Sygnaturki

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 5 lat temu
, pewno, że pamiętam
:pies_kaflowy, też tam haftowałem jak mnie ojciec za dzieciaka w góry woził
Ostatnio edytowany: 2018-04-20 22:20:44

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Peppone
Peppone - Nowy Ruski · 5 lat temu
Co ja się tymi drogami najeździłem... W ciągu ostatnich 20 lat spędziłem w Bieszczadach z 7-8 urlopów, w tym zeszłoroczny. Uwielbiam jeździć samochodem po tamtejszych drogach i próbować dotrzymać tempa miejscowym, nie pijąc przy tym. Jeździłem nawet osobówkami przez brody w okolicach Baligrodu. Dopóki nie zaczęli remontować niektórych tras, mogłem przyjechać po poprzednim urlopie i odtworzyć większość dziur z pamięci, tak miałem utrwalone te drogi. W czasie miesięcznego urlopu potrafiłem mieć przejechane 4-5 tysięcy kilometrów.


--
Pracuj u podstaw. Zaminuj fundamenty systemu. Wszelkie prawa do treści wrzutów zastrzeżone
Nie namawiam do łamania prawa. Namawiam do zmiany konstytucji tak, aby pewne czyny stały się legalne.
No shitlings, no cry! Postaw mi kawę na buycoffee.to - teraz można również przez Paypala i Google Pay

brood_k
brood_k - Boski Superbojownik · 5 lat temu
No, kolejka jak nie, jak tak!
Jakby co, służę konsultacjami

--
Kwartet ProForma
Sensoria
BKD

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
bond - Superbojownik · 5 lat temu
Niechże ją w końcu stuknie! Ileż można czekać?! Piaty odcinek przecież.

pytacze
pytacze - Bojownik · 5 lat temu
Jak to się skończy? Tego nie wie nikt.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
wisz-nu - Superbojownik · 5 lat temu
za golfa dałbym drugą okejkę

--
Wszelkie prawa zastrzeżone. Czytanie niniejszego tekstu bez pisemnej zgody surowo wzbronione.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Ciapek_88 - Superbojowniczka · 5 lat temu
Wyincej!!!




Pragnę nieśmiało przypomnieć, że czekamy na książkę o Detektywie

--
Ciapek - nadciąga totalny kataklizm... ;)

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 5 lat temu
:ciapek_88, w kwestii książki sprawy mają się tak. Morderstwo będzie piętnastym opowiadaniem. Jak skończę, zacznę szukać wydawcy. Wydawnictwa różnie dają sobie czas na odpowiedź, od 3 miesięcy do pół roku, z zastrzeżeniem, że jak im się nie będzie chciało, to nawet nie odpowiedzą żebym spadał na bambus. Tak że wypada mi uzbroić się w cierpliwość, skończyć to i pisać następne

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Witek32
Witek32 - Superbojownik · 5 lat temu

mikolajooo
mikolajooo - Superbojownik · 5 lat temu
, pozyskać wydawnictwo, to ważna rzecz, ale jakbyś potrzebował redakcji, korekty albo innych zabiegów przy ogarnianiu swoich tekstów przed ewentualnym prezentowaniem ich szerszej niż JM gawiedź, to znam dobry zespół, który się tymi sprawami zajmuje i mogę pomóc się spiknąć.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
g1azm1 - Bojownik · 5 lat temu
Maj się mai, a Kapelusz pielęgniarki jeszcze nie ... zajął rozmową. Ckni się Panie Autorze, ckni. Czas zamienić posuchę metafizyczną na wenę ;-)
Forum > Kawały Mięsne > [Detektyw] Morderstwo w OrientPośpiechu (część V)
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj