Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...
Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...
KOGUT
Aby dotrzeć do ZSZ z mojej wioski musiałem się tam dostać autobusem, a po drodze na przystanek trzeba było przejść mały lasek, z zabudowaniami w pobliżu. Jak to na wsi, zabudowania trochę na uboczu, ogrodzeń brak, więc inwentarz w postaci kilku kur i zadziornego koguta włóczył się po okolicy. Pewnego dnia wracałem z przystanku do domu, przechodziłem przez lasek, a rzeczony kogut zauważył mnie i postanowił mnie przegonić ze swojego "terytorium" (pewnie myślał, że mu zechcę kurkę poderwać). Więc zaczął mnie atakować. Aby uniknąć konfrontacji i podziobania (duży był skubaniec) zacząłem biec w kierunku domu, jednocześnie mając głowę zwróconą na skubańca, żeby widzieć co robi, a kiedy podskakiwał to go próbowałem kopnąć. Parę razy nawet się udało, ale nie studziło to zapałów kuraka.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą