Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Naprawmy to! – Sześć filmowych sequeli, które usiłowały załatać fabularne dziury poprzedników

45 240  
200   34  
Scenariuszowe dziury to prawdziwa zmora filmowców. O tych często rażących niedociągnięciach raportują dopiero widzowie zaraz po wyjściu z kina – czyli raczej w momencie, kiedy jest już zdecydowanie za późno na ewentualne poprawki. Jedyną szansą na naprawienie błędów i zatkanie filmowej „jopy” są sequele, gdzie można, mimochodem, sprzedać fanom jakąś naciąganą historyjkę, która tłumaczyłaby niedociągnięcia poprzedniego filmu. Czasem to działa, innym razem takie zabiegi wywołują co najwyżej uśmiech politowania. Liczą się jednak intencje.

#1. Dinozaury tak nie wyglądały! – „Jurassic World”

Kiedy w 1993 roku Steven Spielberg uraczył nas realistycznymi dinozaurami, nie było chyba widza, który nie zbierałby szczęki z podłogi. Nawet dzisiaj, po ponad trzech dekadach od powstania „Parku Jurajskiego”, dzieło to pod względem technicznym nadal świetnie się trzyma. W międzyczasie jednak „kopalna” nauka nieco się rozwinęła (po części dzięki temu właśnie filmowi – podobno po premierze tejże produkcji drastycznie wzrosło zainteresowanie studiami paleontologicznymi!). I tak też na przykład dziś wiemy, że brachiozaury nie potrafiły stanąć na dwóch nogach, dilofozaury były znacznie większe niż ich filmowe odpowiedniki, a tyranozaur prawdopodobnie, zaliczywszy glebę, głupi ryj by sobie rozwalił, gdyby kazano mu biec z taką prędkością, z jaką galopował na ekranie.


Ach, no i generalnie to prehistoryczne gady miewały też piórka…

Mimo że „Jurassic World” to sequel, na który raczej nikt nie czekał, to scenarzyści znaleźli okazję, aby wytłumaczyć się z „błędów” pierwowzoru. A zajął się tym bohater znany z oryginału, czyli genetyk Henry Wu. Jeśli wierzyć jego słowom, to za całe zamieszanie odpowiedzialny był materiał genetyczny współczesnych gadów, który to wykorzystano do naprawienia brakujących elementów kodu DNA dinozaurów. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle to sobie wymyślili…


#2. Czemu Skynet nie wysłał więcej terminatorów? – „Terminator: Dark Fate”

Chociaż dwie pierwsze części serii filmów o maszynach podróżujących w czasie to absolutne klasyki, jest jednak w nich parę zagwozdek, które przez lata nie dawały fanom spokoju. Przede wszystkim – czemu Skynet nie zdecydował się na wysłanie do przeszłości kilku terminatorów, aby te, z większą skutecznością, uporały się z wyeliminowaniem Johna Connora? I chociaż ostatnia, szósta część tego filmowego tasiemca nie została najlepiej przyjęta, to widać, że jej twórcy byli fanami produkcji Jamesa Camerona, bo postanowili odnieść się do postawionego wyżej pytania. Okazuje się, że owszem – Skynet wysłał w przeszłość wiele różnych robotów, a jeden z nich ostatecznie ukatrupił dzieciaka i tym samym przekreślił szansę ludzkości na wygranie wojny z maszynami.


#3. W jaki sposób Jigsaw tak dobrze udawał trupa? – „Piła 3”

Uwaga, będą spoilery, więc jeśli jeszcze nie widziałeś „Piły”, to daruj sobie czytanie tego akapitu. W pierwszej części krwawej serii filmów o świrze, który „edukuje” ludzi poprzez wystawianie ich na próby, co to mogłyby urodzić się tylko w umyśle psychopaty, przez większą część seansu widzimy dwóch bohaterów zamkniętych w niewielkim pomieszczeniu. Na jego środku leży trup. Dopiero pod koniec filmu nieboszczyk wstaje i ujawnia się jako Jigsaw – złol, który stał za całą intrygą. Pytanie tylko w jaki sposób starszy, schorowany mężczyzna był w stanie leżeć bez ruchu przez tak długi czas, nie wzbudzając absolutnie żadnych podejrzeń ze strony swoich więźniów?


Dopiero w trzeciej części „Piły” widzowie dostali odpowiedź na to pytanie. Jest tam bowiem scena, w której uczennica Jigsawa podaje mu środki rozluźniające, które to miały mu pomóc w udawaniu nieboszczyka.

#4. Jednym strzałem można rozwalić Gwiazdę Śmierci? To absurd! – „Gwiezdne Wojny: Rogue One”

Jeśli przed 2016 rokiem powiedzielibyście psychofanowi „Gwiezdnych Wojen”, że cały ten motyw ze słabym punktem kosmicznej fortecy imperium świadczy albo o niedostatkach inteligencji scenarzystów, albo o tym, że konstruktorzy Gwiazdy Śmierci ewidentnie upodlili się galaktycznym bimbrem, to pewnie dostalibyście plastikowym mieczem świetlnym w twarz. A jednak sugerowanie, że niewinnym, acz celnym strzałem rozwalić można bazę potężnego Imperium, faktycznie wywołuje cichutki rechot żenady.


Tak było do premiery „Łotra-1” – bezsprzecznie jednej z lepszych współczesnych produkcji mających miejsce w świecie „Gwiezdnych Wojen”. W filmie tym naczelną osią fabuły jest grana przez Madsa Mikkelsena postać Galena Erso, który to jako inżynier pracujący wbrew swej woli przy budowie Gwiazdy Śmierci, celowo stworzył tę „piętę Achillesa”, aby rebelianci, korzystając z odpowiednich wytycznych, mogli potem rozpierdzielić to cholerstwo w drobny mak.

#5. Jakim cudem Jason ciągle żyje? – „Friday the 13th: Jason Goes To Hell” oraz „Jason X”, a także „Freddy vs. Jason”

Uwielbiam tę serię, mimo że jest to prawdziwy rollercoaster żenady i skrajnych niedorzeczności. A postać Jasona – topielca, który pod osłoną nocy, grasuje po ośrodku wypoczynkowym, aby w wyrafinowany sposób kończyć żywot młodzieży tam przyjeżdżającej – to zdecydowanie jeden z fajniejszych złodupców z horrorowego gatunku. Najzabawniejsze w kolejnych odsłonach „Piątku, trzynastego” jest to, że nawet tasak wbity w głowę Jasona nie jest w stanie go unicestwić i zawsze, jakimś cudem, zakapior jak gdyby nigdy nic wraca do świata żywych, aby kontynuować masakrę.


Chociaż nikt o to nie prosił, filmowcy postanowili wytłumaczyć, jakim cudem Jason tak beztrosko zmartwychwstaje. W dziewiątej części serii okazuje się, że aby umrzeć na amen, musi on zostać dźgnięty w serce przez jednego ze swych krewnych. A w ogóle to jego dusza potrafi migrować do ciał innych ludzi… Tymczasem w produkcji „Jason X” dowiadujemy się, że za niezwykłą żywotność mordercy w hokejowej masce odpowiada pewna niesamowita anomalia, która to sprawia, że jego komórki potrafią w błyskawicznym tempie się regenerować. Ostatecznie zostaje on jednak zabity, aby w kolejnej części powrócić do życia dzięki… Freddy’emu Kruegerowi.

#6. Biorąc pod uwagę istnienie różnych stref czasowych, to zawsze gdzieś jest „po północy”! – „Gremlins 2”

Aby mały, puchaty, uroczy stworek stał się bestią dybiącą na ludzkie życie, wystarczy nakarmić go po północy. No dobra, ale kiedy jest to „po północy”? Teoretycznie ósma rano też kwalifikuje się do tego czasu... Załóżmy jednak, że taki gremlin nie może jeść między północą a, dajmy na to, piątą nad ranem. W takiej sytuacji co ze strefami czasowymi? Kiedy u nas jest środek dnia, to gdzieś jest druga w nocy, czyż nie?


Trzeba przyznać, że cały ten zakaz podawania gremlinom posiłków po dobranocce trąci bulszitem… Na szczęście w sequelu filmowcy postanowili wytłumaczyć się z tej nielogiczności. Trzeba przyznać, że zrobili to w najlepszy możliwy sposób. I tak też w jednej ze scen ktoś zaczyna filozofować na temat tego, że strefy czasowe komplikują nieco zasadę niekarmienia puszystych stworków po zmroku. Na szczęście człeczyna ten nie dostaje szansy zakończenia swojego wywodu, bo momentalnie rzuca się na niego gremlin. Lepiej nie wnikajcie! – ostrzegają tym samym twórcy filmu.
5

Oglądany: 45240x | Komentarzy: 34 | Okejek: 200 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało