Nasz ulubiony tato w pełni formy dziś rozprawia się z kolejnym zepsutym urządzeniem. I kolejny raz skutek do przewidzenia. Ale oprócz tatuśka kilka innych równie ciekawych historyjek! Zapraszam do zabawy!
Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o niewypaczonej psychice odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...
KURCZACZEK
Pewnego ślicznego dnia (niedziela) mając całe trzy latka pojechałam z rodzicami do cioci na wieś. Niedaleko od miasteczka. Wiadomo, jak to wieś, krówki, pieski, kurki. Mała Olunia zawsze ciekawa była świata, więc wszystko przytulała, głaskała, dotykała, wpychała się i w ogóle, wiadoma sprawa. Ciocia ugościła starszych obficie, więc wszyscy zgodnie zasiedli do stołu, a mnie jako stateczne dziecko zostawili na dworze pod opieką wujka. Wujo, jak to wujo... Przyszli koledzy z woda ognistą i stracił Olę z oczu. ja ciekawa pobiegłam do pieska, ten przywitał mnie bardzo gorąco, ale na tym nie koniec. Wybrałam się do kurnika i moim oczom ukazał się cudowny, pulchniutki, żółciutki kurczaczek. Ja zachwycona jego widokiem wzięłam go na podwórka, usadowiłam się pupą prosto w błotko i zaczęłam bawić się z nowym przyjacielem... Wszystkie kury wylazły za mną. Tuliłam "zdobycz" ponad pół godziny... Gdy rodzice wyszli z domu lekko zdziwiona zauważyłam, że moje kochanie się nie rusza.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą